piątek, 3 sierpnia 2012

Znany i lubiany

                 Jakiś czas temu obiecałem, że oprócz mieszkania pokażę najbliższe otoczenie. Jako, że zaliczyłem w Wietnamie już 2 hacjendy, to mam pewne porównanie tego, co znajduje się na około. Muszę przyznać, że obecnie jest  dużo lepiej. Wszystko, co potrzebne do podstawowej egzystencji znajduje się nie dalej niż 5 minut piechotą od mieszkania.


                Powyżej nazwa owej ulicy. Czyta się to mniej więcej jako: "Hłaaan Nio Fak". Wprawne oko albo  może raczej ucho, zauważy lub też usłyszy, że może to być podobne do pewnego pytania po angielsku:) Nie będę zdradzał od razu tym bardziej, że to trochę niecenzuralne.
                Wracając do mojego otoczenia- wszystko, no może nie wszystko, ale większość rzeczy jest pod ręką.


Jest piekarnia,


i bankomat( klimatyzowany, aż przyjemnie się pieniądze wybiera:).


Mały " osiedlowy" supermarket, gdzie już jesteśmy "znani i lubiani".


 i inne stragany



owoce i ...


                                                                       i warzywa.

                  Są też kafejki, knajpy, restauracje, także nie mogę narzekać. 



              Jest też sporo salonów fryzjerskich. Jakiś czas temu przyszedł taki moment, że trzeba było w końcu trafić pod topór. Muszę przyznać, że przeżyłem coś w rodzaju szoku. Sądziłem, że zajmie to góra 15 minut. Zajęło co najmniej godzinę!
                Mycie głowy, masaż głowy i twarzy, nakładanie- chyba jakiejś odżywki, znowu mycie, w końcu strzyżenie, a na koniec znowu mycie. Pewnie to standardowa procedura w każdym damskim salonie fryzjerskim w Polsce, ale dla mnie była to spora nowość. 
                Już nie mogę doczekać następnego razu, tym bardziej, że to jedno z kolejnych miejsc, gdzie jestem "znany i lubiany"! 
                Wiem, że to brzmi trochę głupio, ale każdy kto kiedykolwiek miał okazję być jedynym "innym" w okolicy, wie, że jest sporo plusów! Minusy też są, ale to już w większym stopniu zależy od mentalności gospodarzy. Wietnamczycy pod tym względem są naprawdę bez zarzutu!


                 
              A to widok z okna. Mieszkamy na 5. piętrze,  już ponad poziomem drzew, więc jest dość cicho. Za to jesteśmy wystawieni na promienie słoneczne, taka mała patelnia, więc czasami cały dzień spędzam w saunie, choć nie do końca tego sobie życzę:)
                 Na koniec, żeby nie pozostawić zbyt dużego wrażenia "wiejskości" zdjęcie tego, co również znajduje się na tej, jakże zacnej, ulicy.

1 komentarz: