Właśnie rozpocząłem, a dokładnie kilka godzin temu, wakacje. Co prawda tylko 4- dniowe, ale planuję mieć takie co najmniej raz na miesiąc, żeby zobaczyć trochę świata i nie przesiąknąć za bardzo zapachem stolicy, bo nawet tutaj na drugim krańcu swiata standardem jest, że "stolycy się nie lubi":)
Jutro lecę do Ho Chi Minh City na małe zwiedzanie połączone z relaksem i zdobywaniem inspiracji na kolejne "nieziemsko fascynujące" posty.
Wizja wyjazdu do HCMC, a przed 1975 rokiem byl to po prostu dobrze znany nam Sajgon, uzmysłowiła mi, że nie było na tym blogu jeszcze ani jednego słowa o tym, co chyba każdemu z nas najbardziej kojarzy się z Wietnamem. Rozchodzi się mnie o Sajgonki:)
Także zasięgnołem opinii przyjaciół i udałem się do podobno najlepszej knajpy z sajgonkami w okolicy.
Na miejscu chiałem pochwalić się swoją wietnamszczyzną, także zamówiłem, w moim mniemaniu, 4 sajgonki. Satysfakcja uleciała po 5 minutach. Dostałem jedną sajgonkę i tzw. Bun Cha. Na szczęście owa Bun Cha, to moja ulubiona rzecz z kuchni wietnamskiej, więc nie byłem zbyt zrozpaczony.
W głębokim talerzu znajduje się sos rybny z dodatkami( smażony boczek, malutkie kotleciki mielone, imbir). W tym sosie macza się makaron i gotowe. Sos ma bardzo wyrazisty smak, przesiąknięty dodatkowo imbirem. Podobno większość turystów uwielbia tę potrawę ze względu na wyrazisty i niecodzienny smak. W zestawie także mrożona herbata, 1 sajgonka:), talerz z przeróżnymi ziołami oraz półmisek z papryczkami chili i czosnkiem.
No, ale miało być o sajgonkach! Więc wydaje mi się, że są większe niż te serwowane w "wietnamskich restauracjach" w Polsce. Większe, lepiej przyprawione. Może nie jestem zbyt obiektywny i nie napiszę przecież, ża pod moim akademikiem w Szczecinie jadłem lepsze, ale wydaje mi się, że jednak Nem( wietnamska nazwa) w prawdziwej wietnamskiej knajpie to zupełnie inna bajka.
Nawet wyglądają jakoś tak bardziej... przyzwoicie i smacznie. Polecam
Tym smacznym elementem przerywam nadawanie na jakieś 4-5 dni.
No to SAJGON!!!
Mniam.... uwielbiam sajgonki. Dzięki Bogu, że w Holandii niemal na każdym rogu w centrum miasta stoi budka z wietnamskimi "loempia" jak je tutaj nazywają. Pewnie daleko im do oryginałów, ale smakują mi bardziej niż te w Polsce.
OdpowiedzUsuńAha, i przyszła dziś karteczka! :) Dziękuję:)
OdpowiedzUsuń