Jak to zwykle bywa, co dobre szybko się kończy. Niestety mój pobyt w HCMC skończył się tak samo szybko jak się zaczął. W końcu to tylko 4 dni, więc teoretycznie niewiele, ale i tak po powrocie do szarej rzeczywistości miałem wrażenie jakby nie było mnie co najmniej miesiąc.
Miałem okazję zobaczyć i trochę poznać największe miasto Wietnamu, czyli Ho Chi Minh City. Odniosłem wrażenie, że jest to trochę sztuczna, narzucona nazwa, a i tak wszyscy używają ciągle nazwy Sajgon. Ja też wolę Sajgon, bo po pierwsze krócej, a po drugie, jakoś bardziej swojsko to brzmi:)
Jako, że już od trzech miesięcy jestem w stolycy, to narzuciło mi się wiele różnic, jakie dzieli te oba miasta. Ten sam kraj, a jednak odległość ponad 1800km, więc tak naprawdę może być zupełnie inaczej. Wystarczy spojrzeć na mapę i zobaczyć gdzie można znaleźć się 1800km od Warszawy.
Po pierwsze: Ludzie
Ludzie w Sajgonie na pierwszy rzut oka wydali mi się bardziej brązowi i mniej wychudzeni, cały czas szczupli jednak jakoś lepiej zbudowani. Może po prostu jedzą więcej fast-foodów, których, mam wrażenie, jest dużo więcej niż w Hanoi. Sajgon to biznesowe centrum kraju, więc może też ludziom żyje się dostatniej. Z drugiej strony lokalne restauracyjki są tutaj dużo tańsze niż w Hanoi.
Jeśli chodzi o gościnność, to tak samo jak w Hanoi jest na wysokim poziomie. Chociaż sami Sajgończycy uważają, że ludzie w Hanoi są dla siebie i dla obcych bardzo niemili. Nie odważę się przyznać racji.
Po drugie: Miasto
Jak już napisałem Sajgon jest biznesowym centrum kraju. Widać to na pierwszy rzut oka! Więcej biurowców, drapaczy chmur itd. Czasami nawet bardzo przypomina to miasto europejskie. To pewnie też trochę zasługa Francuzów, którzy spędzili tu ładnych parę lat i zostawili kilka budynków i nazw ulic w sylu europejskim. W każdym razie Sajgon zdecydowanie jest bardziej nowoczesny od Hanoi i w pewnych miejscach bardziej europejski.
Po trzecie: Język
Niby ten sam kraj, ale język już trochę się różni. Po pierwsze wymowa. Z tego, co wiem dla mieszkańca Hanoi może być nie lada wyzwaniem dokładne zrozumienie tego, co mówi ktoś z Południa. Poza tym często używa się inego słowa na opisanie tej samej rzeczy.
Nawet ja ze znajomością języka na poziomie 40 słów poczułem tą inność. Miałem ochotę na sajgonki, więc chodziłem i pytałem tak, jak się to nazywa w Hanoi. Dopiero któraś osoba z kolei zrozumiała o co mnie się rozchodzi:)
Po czwarte: Życie nocne
Tutaj Sajgon zdecydowanie przebija Hanoi. Bary, puby,restauracje otwarte są 24 godziny na dobę. O każdej porze dnia i nocy można zjeść, napić się, potańczyć itd. W Hanoi, niestety, miasto powoli zasypia od godziny 22.oo i trzeba się nagimnastykować żeby zjeść czy napić się czegokolwiek.
W Hanoi trzeba zamykać lokale, bo można mieć kłopot z policją. A w Sajgonie to inna policja? Raczej ta sama, a jakoś problemu nie ma!?!
Po Piąte: Klimat i atrakcje
Żeby nie było tak kolorowo dla Sajgonu, to jednak wydaje mi się, że Hanoi ma bardziej wyrażisty klimat. Pewnie dlatego, że mniej w stolycy europejskości. Dzięki temu miasto zochowało swój charakter i jest jedyne w swoim rodzaju. Także więcej w nim atrakcji. Żeby zwiedzić najciekawsze rzeczy w Sajgonie wystarczy z 6 godzin, parę budynków postkolonialnych oddalonych od siebie o kilka minut drogi skuterem, to wszystko! W Hanoi jest tego więcej i to w stylu wietnamskim, nie europejskim, a o to chyba turystom chodzi. W końcu mało kto leci do Wietnamu, żeby zobaczyć replikę paryskiej katedry Notre Dame.
Więcej o tym, co widziałem w kolejnych postach.
o kurde, trochę im nie wyszła ta replika. więc Notre Dam nie zaliczona, będziesz jeszcze musiał odwiedzić Paryż ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Bobi
taka trochę tania imitacja:)
Usuńa prawdziwą już też zaliczyłem,
pozdrawiam