poniedziałek, 27 lipca 2015

ChangBaiShan, czyli wulkan cz.2

                        Po jakże owocnym pierwszym dniu, przyszedł czas na dzień drugi. Co prawda po zdobyciu krateru może się wydawać, że trudno z tego miejsca wycisnąć więcej, jednak kilka ciekawych rzeczy udało się zobaczyć.
                        Najważniejszym punktem dnia jest wodospad. Wodospad, sam w sobie, nie jest może jakiś specjalny, ale całe otoczenie plus pogoda w tym dniu, podkręciły trochę klimat.
                        Przede wszystkim występujące tutaj gorące źródła robią wrażenie. Jak by nie patrzeć, to przecież wulkan, trudno się spodziewać wyciekającej z wnętrza Ziemi lawy, ale gorącej wody już jak najbardziej tak. Tutaj można było również zaobserwować przedsiębiorczość w najczystszej postaci. Ugotowane w tej wodzie jajka schodziły jak świeże bułeczki, 5zł za trzy sztuki. Kolby kukurydzy trochę drożej. Co można powiedzieć, jajko jakie jest każdy widzi. Mogliby chociaż sól "w pakiecie" zorganizować.
                        Jak pisałem wcześniej portierka w akademiku zawiadomiła mnie, że w górach wciąż zdarza się śnieg. Tego dnia śniegu, niestety, nie było. Był za to grad. Ale heca! Grad w lipcu:)
                         Wcześniej rano, póki pogoda się jeszcze nie popsuła, byliśmy w rezerwacie jakimś tam. Chińczycy pójdą na wszystko, jeśli im obiecać świeże powietrze. Rzeczywiście było jakby świeżo, ale w Chinach to nigdy nie wiadomo.
                         Z kolei po południu oglądaliśmy karmazynowe jeziorko. Bardzo ładne. Przy słonecznej pogodzie i błękitnym niebie pewnie jeszcze piękniej.
                         Dzień bardzo udany. Po południu zdecydowaliśmy, że obiad zjemy gdzieś pod dworcem. Po raz pierwszy okazało się, że wokół dworca nie ma praktycznie nic. Dworzec dopiero co zbudowany, więc mała gastronomia jeszcze słabo rozwinięta. Dopiero po soczystym marszu udało się znaleźć małą knajpkę prowadzoną przez przedstawicieli mniejszości północnokoreańskiej w Chinach. Jedzenie super, naprawdę! Z drugiej strony umierałem z głodu:)
                         Potem jeszcze tylko 20 godzin pociągiem i koniec. Na szczęście moje wyro nie było tym razem pod samym sufitem:)











                        Gorące źródła...










                       Zdjęcie całego masywu...












Spodobał Ci się ten artykuł???



Oto kilka podobnych:
Druga strona majówki- Ludzie!!!
DanxiaShan cz.1
Xiamen- pierwsze wrażenia

środa, 22 lipca 2015

ChangBaiShan, czyli wulkan cz.1

                        Oddalony jedynie ok. 20 godzin pociągiem od Dalian wygasły wulkan. Dla Chińczyków ChangBaiShan, czyli wiecznie biała góra, dla Koreańczyków Północnych góra Paektu, czyli rzekome miejsce narodzin Kim Dzong Ila. Jest to dla nich miejsce, niemal, święte, choć wszyscy wiedzą, że pierwszy przywódca Korei Płn. urodził się w Rosji.
                         Wulkan pozostaje nieaktywny od roku 1703, czyli od momentu ostatniej erupcji.  Krater znajduje się na wysokości 2470 m.n.p.m. W kraterze obecnie znajduje się jezioro. Wygląda to trochę jak nasze Morskie Oko.
                         Z uwagi na sporą wysokość dość często bywa, że tafli wody nie można zobaczyć, gdyż wszystko przysłaniają chmury. Wiele osób było już tam kilka razy, jednak jeziora nie udało się zobaczyć. Wiele osób pyta czy udało się zobaczyć owe Niebiańskie Jezioro. Mi się na szczęście udało już za pierwszym razem.
                         Przy wyjściu z akademika recepcjonistka zapytała "gdzie lecę?". Na odpowiedź ChangBaiShan wyciągnęła smartfonika i mówi, "a wiesz, że wczoraj padał tam śnieg?". Rzeczywiście podczas drogi  było resztki starego śniegu. Świeżego na szczęście nie było.
                         Podejście na szczyt, to tylko ok. 2000 schodków:) Jeśli ktoś z jakichś względów nie może o własnych siłach pokonać tej przeszkody, to może sobie wynająć tragarzy.
                         



















         


Spodobał Ci się ten artykuł???

Oto kilka innych:
Chińska szkoła publiczna- Witaj w raju!
Bayer Full w Chinach
Foshan- Świątynia Przodków