Fotografie potrafią zainspirować. W sumie nawet nie tylko fotografie, ale jakiekolwiek obrazy. Powiedzmy, że od dzisiaj w ramach cyklu "Fotograficzne inspiracje" będę się starał poruszyć jakiś temat, opisać chińską rzeczywistość trochę bardziej dokładnie.
Dzisiaj wpadło mi w oczy zdjęcie poniżej:
Mamusia ze swoją pociechą pozuje do zdjęcia z tygrysem. Nic w tym niesamowitego w zasadzie. Ja mam takie fotki z małpą. No cóż Chiny to duży kraj, więc i zwierzątko duże...
Powyższe zdjęcie zainspirowało mnie do tego, żeby przypomnieć sobie obserwacje swoje i nieswoje na temat obchodzenia się Chińczyków z barrrrrdzo młodymi ludźmi.
Oczywiście Chiny, to kraj, który nie ma problemów z przyrostem naturalnym. Dlatego też dzieci jest duuużo, czasami mam nawet wrażenie, że więcej niż dorosłych. Powiedziałbym, że podstawowym atrybutem kobiety w każdym wieku jest dziecko. Jak jest młoda, to nosi swoje. Jak jest dojrzalsza, to nosi wnuki, a jak jest wiekowa, to prawnuki. I tak to się kręci...
Kiedyś koleżanka opowiadała, że podczas podróży pociągiem dzidziuś narobił ludziom pod nogi w przedziale. Nikt się specjalnie tym nie przejął.
Ja widziałem coś podobnego w autobusie. Babcia trzyma wnuczka. Wnusio w pewnym momencie zaczął siusiać. Babcia tego nie zauważyła, więc bobas dokumentnie ją obsiusiwał. W końcu ktoś jej powiedział co się dzieje. Wystawiła bobasa nad przejście, bobas dokończył, babcia się powycierała i wszyscy zadowoleni.
Pod tym względem pobyt w Chinach, to duże wyzwanie. Dzieci zazwyczaj chodzą w spodniach, które są rozerwane w kroku, także kucają gdzie popadnie i robią, co trzeba. Trzeba się przygotować na podobne widoki, nawet w restauracjach, podczas jedzenia. Matka wynosi dziecko za próg i tyle. Mogłaby pójść do toalety, ale po co? W nikim to zgorszenia nie budzi. W nikim, poza przybyszami z innych planet:)
Z drugiej strony nie mogę się czasami nadziwić, kiedy widzę jak, czasami, ryzykownie obchodzą się ludzie z dziećmi. Przykładowo kobieta prowadzi skuter. Na plecach niemowlę, na tylnym siedzeniu 5 letnie dziecko, a z przodu między nogami dziecko może 3-letnie. Odwaga ze strony matki dość spora.
Do tego przechodzenie przez ulicę. Dziecko na plecach albo za rękę. Zielone, czerwone nie ma znaczenia. Idzie sobie taka Pani na czerwonym. Nadjeżdża autobus. Każdy pomyśli, że matka rzuci się do ucieczki albo przynajmniej przyspieszy kroku. Nic z tych rzeczy!!! Zgodnie z zasadą "jak nie chce pierdyknąć, to sam się zatrzyma". No zatrzymał się, a ludzie w środku, mam nadzieję, że się czegoś trzymali.
Dzisiaj też widziałem inną scenę tego typu. Matka, obok dziecko na rowerku z 4 kółkami. Przechodzą przez ulicę. Gdzieś w połowie przejścia zaczęło mrugać zielone. Matka przyspieszyła, a dziecko coś nie umiało przyspieszyć. Czerwone się włączyło, samochody ruszyły po kilku sekundach dziecko dojechało do chodnika. Mamusia, na szczęście, poczekała...
Nie chcę Chińczyków krytykować. Po prostu postrzeganie świata jest zupełnie różne niż u nas. Ludzie tutaj mają w sobie ogromny spokój i jakieś takie zaufanie połączone z cierpliwością wobec siebie. No przecież matka wiedziała, że nikt jej dziecka nie przejedzie. Z drugiej strony kierowcy nie wyglądali na "wkurzonych". Raczej odwrotnie, grzecznie czekali albo omijali przeszkodę.
Trudno mi sobie przypomnieć obraz Chińczyka wydzierającego się na kogoś z jakiegokolwiek powodu. Wszystko na luzie. Let it be..... Lubię to w nich....
Spodobał Ci się ten artykuł???