czwartek, 29 stycznia 2015

40 godzin w Pekinie- Zakazane Miasto

                        Dzień drugi to przede wszystkim słynny na cały świat Plac TianAnMen, czyli Plac Niebiańskiego Spokoju wraz z Zakazanym Miastem. Znów bardzo wygodnie, bo metrem można tam dojechać bez żadnego problemu. 
                        Mimo, że był to dzień powszedni( wtorek), dośc wcześnie rano, to ludzi już bardzo dużo. To jedna z największych atrakcji Pekinu, więc można tylko zacisnąć zęby i brnąć przez tłum. Pierwsza przeszkoda to kontrola bezpieczeństwa. Oficerowie dość skrupulatnie podchodzą do obowiązków, więc troszkę czasu to zajmuje. Potem jeszcze kupno biletów, tutaj idzie to trochę szybciej:) Potem już prosto do Zakazanego Miasta. Jest to naprawdę spora przestrzeń, więc tłumek powolnie się rozprasza. 
                        Zakazane Miasto, to miejsce gdzie można sobie po prostu pochodzić. Multum uliczek, parczków, zaułków sprawia, że można poczuć tę starożytną atmosferę, choć przecież jeszcze 100 lat temu miaszkał tu ostatni Cesarz Chin- PuYi. Tak przy okazji polecam film "Otatni cesarz". Życie ostatniego cesarza Chin jest niewiarygodnie ciekawe, a przy tym bardzo smutne. Rozpoczął życie jako Cesarz Chin, zakończył jako zwykły obywatel Chińskiej Republiki Ludowej.
                                Niewiele jest takich miejsc, do których chce mi się wracać. Mam coś w głowie, co mówi mi, że odwiedzanie dwa razy tego samego miejsca to strata czasu. Jednak w Pekinie pewnie się jeszcze pojawię, a co za tym idzie Zakazane Miasto znów "zagrodzi" mi drogę:) Jednak zupełnie nie będę czuł straty czasu. Po prostu miejsce piękne, klimat nadzwyczajny no i wiele, wiele miejsc, których jeszcze nie odkryłem.





                       Co jakiś czas tłum ponownie gęstnieje, a to dlatego, że można obejrzeć cesarski tron, który służył cesarzom przez wieki. Ludzie tak bardzo chcą zrobić dobre zdjęcie, są tak skupieni na poszukiwaniu dobrego ujęcia, że chyba zapominają własnymi oczyma spojrzeć na ten tron














                      Na koniec wizyty w Pekinie znów były hutongi, tam małe piwko, a już wkrótce samolot i wyczekiwany bardzo dłuuugo pobyt w domu:)





Spodobał Ci się ten artykuł???

Oto kilka innych, o podobnej tematyce:
ZhongShan Park
Xiamen- świątynia Nanputuo
Foshan- Świątynia Przodków

wtorek, 20 stycznia 2015

40 godzin w Pekinie- Hutongi

                        Mimo, że w Chinach jest już trochę, to ze wstydem można spojrzeć na to, że nie udało się jeszcze dotrzeć do Pekinu. Wprawdzie jakiś czas temu( jeszcze w Guangzhou) plany były, ale zrządzenie losu zmusiło mnie do zmiany planów.
                        Tym razem leciałem do Polski prosto z Pekinu, więc powstał pomysł, żeby zajechać do Pekinu kilka godzin wcześniej i choć trochę poczuć tę niepowtarzalną pekińską atmosferę. Czasu niezbyt wiele, ale wystarczająco sporo, żeby jakieś wrażenie mieć, żeby wiedzieć czy przy następnej okazji warto odwiedzić to miasto raz jeszcze.
                         Z rzeczy konkretnych odwiedziłem tylko Plac TianAnMen z Zakazanym Miastem oraz pekińskie HuTongi. Oba miejsca zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie. Poza tym sam fakt bujania się po mieście przez 2 dni też wpływa na ogólne wrażenia. Zwiedzanie Pekinu jest dość wygodne. Wszędzie można dojechać metrem, które jest bardzo tanie. Co prawda z okien metra trudno cokolwiek zobaczyć, ale i tak sądze, że to najlepsza opcja poruszania się mieście.
                         HuTongi to tzw. aleje w "starym Pekinie". Niskie domki, wąskie uliczki wypełnione wszystkim, co może przyciągnąć oko turysty. Mnóstwo różnego rodzaju pamiątek, przekąsek, restauracji czy pubów. Dla osób, które przebywają w Pekinie dość często, nie musi być to miejsce bardzo ekscytujące, jednak dla przyjezdnych to jedno z pierwszych miejsc na liście rzeczy do zrobienia. To te  tzw. hutongi turystyczne. Można również znaleźć takie, gdzie życie toczy się spokojnie, bez turystów. Znikają one z mapy Pekinu, jednak wciąż można je znaleźć. Czasem wystarczy tylko skręcić w lewo lub prawo, żeby opuścić ten turystyczny "badziew".
                     



























Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka innych postów:
Pekin musi poczekać:(
Bayer Full w Chinach
Foshan- Świątynia Przodków
Dyskoteka po Wietnamsku

piątek, 16 stycznia 2015

Harbin cz.3, czyli Festiwal Rzeźb Lodowych

                        Największa zimowa atrakcja Harbin, czyli Festiwal Rzeźb Lodowych. Największy i najpiękniejszy na świeie. Rzeczywiście, potwierdzam, warto kupić bilet za 150zł. Naprawdę warto!!!
                        Dotrzeć na miejsce nie było łatwo. Myślałem, że wystarczy pokonać rzekę i już, a okazało się, że trzeba było jeszcze przejść z 5km. Co tam, przynamniej rozgrzałem się w tym mrozie.
                        Przejście przez rzekę, to już samo w sobie dość ciekawe doświadczenie. Dodam, że to konkretna rzeka, idzie się koło 15 minut jak nic. Wokół sporo ludzi na deskach snowboardowych z latawcami ( kiteboarding?), samochody, wszystkiego pełno...











                  Wreszcie dotarliśmy do celu. Zmęczenie szybko mija, cała rzecz robi duże wrażenie. Dodam tylko, że to nie tylko oglądanie. Wszystkiego można dotknąć, sprobować (usiąść w lodowym fotelu, poleżeć w łóżku), można też pojeździć, pozjeżdżać- wszystkiego pod dostatkiem.
























                      Zdjęcia naprawdę nie oddają uroku tgo miejsca. Dotknąłem wszystkiego po kolei, to naprawdę LÓD!!!!




Spodobał Ci się ten artykuł???



Oto linki do pozostałych postów o Harbinie:
Harbin, czyli chińska, daleka Północ cz. 1
Harbin, czyli chińska, daleka Północ cz. 2