sobota, 25 sierpnia 2012

Delta Mekongu

                Kolejnym ciekawym doświadczeniem była jednodniowa wycieczka do Delty Mekongu, czyli trzeciej najdłuższej rzeki Azji( tak przynajmniej twierdził przewodnik:).
                Rzeka nie była celem samym w sobie. Bardziej interesujące wydawało się to, żeby zobaczyć jak ludzie wciąż żyją, opierając całe swoje funkcjonowanie na rzece. Z tego co pamiętam przewodnik powiedział, że Mekong można w wolnym tłumaczeniu ująć jako "duża matka". Rzeczywiście całe życie odbywa się przy akompaniamencie rzeki. Domy buduje się nad brzegiem, targ odbywa się na wodzie, zamiast skutera każda rodzina ma łódkę itd.


               Na pierwszy rzut oka widać, że wodzie daleko do krystalicznej czystości. Będąc gościem w "domu nad rzeką" można łatwo dowiedzieć się, co o nas myślą gospodarze. Jeśli do mycia zaproponują wodę pitną ze swojego zbiornika oznacza to, że jesteśmy dla nich ważnym gościem. Natomiast jeśli wyślą z ręcznikiem do Mekongu, lepiej zacząć się zbierać "czym prędzej".


               Handel na łodzi. Ci z na łódce chwilę wcześniej podpłynęli do sklepu. Po chwili negocjacji sklepowa zniknęła, aby po chwili powrócić z towarem i przeładować go na łodź.



                 Momentami rzeka przypominała bardziej ogromne jezioro,  "końca nie widać!"





                 Oprócz pływania po rzece, mieliśmy również okazję odwiedzić wytwórnię papieru ryżowego. Tego samego, którego używa się do wyrobu sajgonek.


                 Wygląda na dość prostą sprawę, ale jestem pewien, że potrzeba sporo wprawy, żeby robić to tak sprawnie. Jedna osoba potrafi zrobić ok 300 sztuk. Po wyrobieniu każda sztuka suszy się na słońcu przez conajmniej 1 dzień na takich bambusowych stojakach.


                 Do sajgonek używa się papieru z dodatkiem odrobiny soli. Jeśli doda się trochę cukru i mleka kokosowego można użyć tego do wyrobu cukierków. Wtedy cukierki, podobne do naszych krówek, zawija   się w papier ryżowy. 


                 Drugą dość ciekawą rzeczą była wytwórnia "poprise-u", czyli popcornu tylko, że z ryżu! Nawet nie wiedziałem, że tak można. Jednak jak widać z ryżu da się zrobić wszystko.

                     Do rozgrzanego piasku z dna Mekongu wsypuje się ryż. Po chwili zaczyna strzelać identycznie jak przy popcornie. Jedyne skojarzenie z tym wyrobem, jakie mam, to tzw. szyszki sprzedawane często w sklepikach szkolnych. Z resztą mniej więcej coś takiego było robione w tym miejscu.

                   Dość popularnym trunkiem w Wietnamie jest wino wężowe tzw. Snakewine. Wygląda to trochę upiornie, ale sprobować trzeba! Smakuje podobnie jak każdy bimber na świecie, czyli  także upiornie. Ja na szczęści już mam zaliczone!



                  Tutạj, mam nadzieję, widać węża, który w paszczy trzyma skorpiona. Nic tylko pić, żeby zapomnieć z czego to się robi:)



                    Na koniec coś bardziej swojskiego, czyli kościół katolicki górujący nad Mekongiem w Cai Be.


                     
                       Nasi tu byli:)

2 komentarze:

  1. zaintrygował mnie ten ryż, zrobię jutro eksperyment :)

    OdpowiedzUsuń