piątek, 4 października 2013

Chińska prowincja...

               W Chinach trwają ogólnonarodowe wakacje. Każdy kto może sobie pozwolić na luksus podróżowania, robi to. Jeśli dodać do powyższego fakt, że Chińczycy się bogacą i drugi, że jest ich grubo ponad mialiard wychodzi, że w podróży jest pewnie kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset milionów Chińczyków.
               Przypomina się żart, że Chińćzycy lubią walkę partyzancką i ataki w małych grupach po milion partyzantów w każdej:)
               Xiamen to miasto bardzo turystyczne, więc "partyzantów" też jest mnóstwo. Byłem na wyspie we wtorek i stwierdziłem, że dopóki nie skończą się święta, moja noga tam nie postanie! 
               Skoro nie wyspa to padł pomysł, aby pozwiedzać to co jest wokół campusu. Jak już pisałem nowy campus jest umiejscowiony poza wyspą. Tak naprawdę można mieć wrażenie, że pośrodku niczego. Do najbliższej "oazy cywilizacji" trzeba jechać 20 minut autobusem. Generalnie wszyscy narzekamy, że jesteśmy tak daleko od tętniącej życiem wyspy, ale z drugiej strony spokojna okolica też ma swoje plusy. 
               Głównym celem naszej rowerowej wycieczki było odnalezienie plaży. Jak się spojrzy na mapę, to okazuje się, że nie powinno być dalej niż 2-3 kilometry.


                Plaży niestety nie znaleźliśmy, ale tylko i wyłącznie dlatego, że jej nie tutaj nie ma. Nabrzeża są wykorzystywane pod uprawy, więc trudno nawet zbliżyć się do wody. Mimo tego cała przygoda była naprawdę ekscytująca. Mimo, że jestem w Chinach już prawie rok, to tak naprawdę nigdy nie widziałem chińskiej wioski. Ciągle tylko mniejsze lub większe, bardziej lub mniej zakorkowane i zatłoczone miasta. A tutaj nagle pojawiła się szansa, żeby zobaczyć jak żyją prości ludzie, bez pośpiechu, bez tłoku, za to z uśmiechem na twarzach:)
                Tak jak wczoraj pisałem na facebook`u mogliśmy się poczuć jak odkrywcy. Idę o zakład, że żadnych białasów tu wcześniej nie było. Ludzie mało nie spadali z krzeseł na nasz widok. Zawsze się uśmiechali i pozdrawiali. Co niektórzy mieli na tyle odwagi, żeby zagadać...



               























               Poniżej zdjęcie miesiąca. No comment:)









Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka podobnych:
Niedaleka okolica
Wietnamska gościnność
Na chińskim bazarze
Wietnamski Świebodzin
Pokaż jak mieszkasz, powiem Ci kim jesteś!

11 komentarzy:

  1. Ostatnie zdjęcie powaliło mnie na kolana. Widziałam juz gdzieś kiedyś podobne, ale byłam święcie przekonana, ze to fotomontaż... A tu proszę - takie rzeczy istnieja naprawdę, przecząc prawom fizyki! :D
    Na wsi zawsze najpiekniej :)
    Daria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. do tej pory też widziałem takie rzeczy tylko na obrazkach:)

      pozdrawiam

      Usuń
  2. Świetne zdjęcia, a ostatnie rzeczywiście powala na kolana. :) Oglądając je wszystkie poczułam się jak w domu, znowu mnie nosi na wyjazdy. Och, jak ja chcę sie ruszyć z domu. Chcę do Azji!!!!! Pozdrowienia i powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcia. Azja jednak mnie aż tak bardzo nie pociąga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe no szkoda, że nie pociąga..
      a co pociąga???

      pozdrawiam

      Usuń
    2. Pociąga mnie przede wszystkim Ameryka Południowa. Marzę, aby kiedyś się tam znaleźć. Ameryka Północna mniej. Peru, Ekwador, Brazylia ... tamte klimaty. I chyba kultura odrobinę bliższa europejskiej niż kultura azjatycka ...

      Usuń
  4. Raz jeden udało mi się zobaczyć chińską wioskę i też zrobiła na mnie wrażenie :) mimo poczucia bycia ufoludkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bycie ufoludkiem też bywa przyjemne:)
      co nie??

      pozdrawiam

      Usuń
    2. Wpadnij na drugą stronę - tam mają plaż od groma, takich z piaseczkiem ( i zasiekami przeciwczołgowymi).
      U mnie już takich wioseczek fajnych chyba nie ma - jakiś bardziej ucywilizowanie... Chyba tylko na Kinmen (czyli na przeciwko Xiamen) było tak fajnie wsiowo, aczkolwiek takich wynalazków jak ty nie widziałam. Z hardkorów transportowych to tylko skuterki, a na nich: pani wioząca przenośny warsztat oponiarski (czyli z 10 opon poutykanych na sobie), pan z parasolem ogrodowym, drabiną i wiatrakiem (do roboty na budowie w gorący dzień), pan z trzema dużymi butlami z gazem na bagażniku, dwoma małymi po bokach i petem w zębach, oraz piętrowe konstrukcje z ludzi. No i psy, "wyprowadzane" na "spacer" - czyli rundkę po okolicy, z szybką kupką podczas stania na czerwonym świetle.

      Aż mnie nostalgia naszła, może bym znowu skoczyła na Kinmen? A z Kinmen do Xiamen, o ile uruchomili w końcu wjazd bezwizowy - zobaczyć "inne Chiny"

      Pozdr.

      Usuń
  5. świetna chińska wieś...:) A wóz....traktor czy też chinski tir.....normalnie wydaje sie nierealny.;:)

    OdpowiedzUsuń