Byłem wczoraj na mieście, czyli na wyspie, konkretnie rzecz ujmując:) Wypatrzyłem gdzieś Tesco i stwierdziłem, że wejdę, żeby obczaić co oni tam ciekawego mają.
Już się trochę wkurzyłem, bo nie mogłem dziadostwa znaleźć. Centrum handlowe dość spore, a oznakowanie raczej przeciętne. Poza tym musiałem przejść dobry kawałek, minąć tysiąć sklepów. Centra zawsze są tak skonstruowane, żeby każdy przeszedł obok jak największej ilośći sklepów, bo "a nóż, widelec" coś wpadnie w oko i da się kogoś naciągnać. No w każdym razie dotarłem do Tesco. Kupiłem jakieś drobne pierdoły i już miałem wychodzić, kiedy ujrzałem pewien niewinnie wyglądający regał:
Z daleka to taki zwykły, nudny regał, ale przy zbliżeniu zyskuje bardzo, ale to barrrdzo:)
Na koniec najlepsze:)
Cena za czteropak Żywca- 49 julków. Dość drogo, ale jak długą drogę musiało przebyć to biedne piwo:)
Potem rozejrzałem się po okolicy i znalazłem jeszcze więcej tego stuff`'u.
Z wrażenia musiałem zadzwonić do znajomego Polaka i obwieścić wspaniałą nowinę. Ten powiedział tylko: "zapamiętaj gdzie to było!". Napewno nie zapomnę. Co więcej, wiem czym uraczę siebie na zbliżające się urodziny. Czteropakiem Łomży albo( i) zielonym Frugo:) Nie ma innej opcji!!!
Spodobał Ci się ten artykuł???
Oto kilka podobnych:
I znowu niespodzianka:D
Szkoła publiczna a polskie akcenty
Trzeba przestać się dziwić
Z cylku " You must be kidding me"
pierwszy raz widze te wodke na oczy, ciekawe czy dobra
OdpowiedzUsuńhahaha! już widzę radość w oczach! :D no to jesteśmy w domu ;)
OdpowiedzUsuńDaria
rozumiem podekscytowanie ;) ja jak znalazlam w stanach polskie zarcie mieszkajac u amerykanskiej rodziny, nie znajac zadnych polakow, myslalam ze zaczne krzyczec ;) wiem ze chiny co innego ale radosc ta sama. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Myślę, że w Chinach radość troszkę większa, bo w Stanach jest jednak spora Polonia, więc prędzej czy później znajdzie się gdzieś polskie produkty. Natomiast w Państwie Środka? Alleluja! :D haha
UsuńDaria
A u nas tylko spirytus (ktory sprzedaja jako produkt amerykanski) i jakies nedzne Krakusy, ktore uwazam za niejadalne. Buuuuu.... Nie fair!!! Kurcze, trzeba bedzie mi sie przelamac i do Chin wyruszyc.
OdpowiedzUsuńale jaja;-) W chińskim Tesco polskie produkty - co to musiała być za radość;-P
OdpowiedzUsuńWow, a mówi się, że nasza potęga gospodarcza tylko importuje z Chin...
OdpowiedzUsuńA widoczny dowód na istnienie eksportu (czegoś więcej poza węglem)
Też przypomniałam sobie wzruszenie, gdy na półce w tajwańskim 7-11 wypatrzyłam "baryłki" czekoladki z siedmioma alkoholami i opisem po polsku...
ZAZDROSZCZE! szczegolnie piwa !!! nigdy jeszcze nie bylo mi dane znalezc w sklepie polskiego browara, moze i dobrze ze nie mam pod reka bo z torbami bym poszedl.
OdpowiedzUsuńZaserwuj osobnego posta i napisz jak smakowal Zywiec;)
pzdr
szczerze mówiąc to chyba bardziej wolę Łomżę, ale może nakupię wszystkiego co tylko będzie dostępne...
Usuńpozdr
widzę, ze półka z polskim jedzeniem sprawia tyle samo radości wszystkim emigrantom, nieważne czy w deszczowej szkocji czy zachwycających CHinach. Ja pawie dostałam kociokwiku na widok słoiczka ćwikły, swego czasu:)
OdpowiedzUsuńPrzypadkiem "wpadłem" na Twojego bloga. Zazdroszcze Tesco w Chinach. Tu w Korei tylko Łomża. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńŁomża jest ok:D
Usuńpozdrawiam