wtorek, 18 września 2012

Zatoka Halong 3.0

                 Dzisiejszy post będzie epilogiem rozczulania się nad wspaniałą zatoką Halong. Mimo, że wciąż jestem zachwycony tym, co tam zobaczyłem, to jednak co za dużo, to nie zdrowo, a i tak nikt, kto nie miał okazji zobaczyć tego miejsca nie zrozumie, o co mi się tak naprawdę rozchodzi. Parę skał, łódka, trochę wody cieplejszej niż Bałtyk i się chłopak podjarał!
                 Może prawda, a może nieprawda. W każdym razie gorąco polecam!
                 
                 Trafiłem na dość ciekawe zestawienie pogodowe. Pierwszego dnia panował upał, a słońce nadało mojej twarzy karmazynowy kolor naszej flagi. Za to drugi dzień rozpoczął się niebagatelną ulewą, która jednak też miała w sobie urok.
                 Zapomniałem się pochwalić, że wstałem na wschód słońca! Co prawda niebo było zachmurzone, więc niewiele zobaczyłem. ale z drugiej strony przekimałem się na leżaku pod gołym niebem, co też samo w sobie było fajowe:)
                 Najlepsze jednak było to, że o 5.30 miałem spotkać się z innymi osobami. Jakoś się nie udało, ale obie strony utrzymują, że wstały i czekały! Chyba nastąpiło jakieś zagięcie czasoprzestrzeni, bo, daję słowo, nikogo oprócz mnie nie było na najwyższym pokładzie naszej łajby:)







                   Osada poławiaczy owoców morza.




                  Zachód słońca.




                  Oczywiście nie mieliśmy wyłącznośći na zatokę.




                  Jedyne zdjęcie zrobione o wschodzie słońca.



                  Ulewa.



1 komentarz: