niedziela, 23 września 2012

Obie strony medalu

                 Zazwyczaj chwaląc się swoimi podróżami pokazujemy tylko najjaśniejsze punkty nowych miejsc, a przecież w każdym miejscu na Ziemii można znaleźć zarówno strony pozytywne, jak i negatywne. Tak to już jest, nie wszystko wszędzie nam odpowiada. Nawet w naszym rodzinnym kraju Każdy pozmieniałby wiele. Taki już nasz marny los na tym ziemskim padole.
                 Oprócz tego, że Wietnam jest fajny, a w Hanoi mieszka mi się dobrze, to jest kilka, dosłownie kilka rzeczy, które często przyprawiają mnie o mdłości, lekko mówiąc:)


Miejsce 3! Sposób składowania odpadów

                   Niestety nie ma tu czegoś takiego jak wielki śmietnik, gdzie wszyscy z bloku wyrzucają śmieci, a raz na kilka dni zajeżdża "śmieciarka" i wszystko zabiera. Tutaj panuje styl wolny, czyli każdy odkłada swoje brudy, gdzie mu się akurat spodoba. Raz na dobę ulicą przejeżdża wózek, a reczej ktoś, kto ten wózek pcha i zbiera wszelkie nieczystości. A co wtedy, gdy akurat dzisiaj nikt nie przejeżdża? Nic! Śmieci cierpliwie czekają na kolejną okazję załapania się na dyliżans na wysypisko. Temperatura i czas robią swoje, więc zaczyna się robić "apetycznie".


Miejsce 2!  Trąbienie

                  Tego naprawdę nie mogę znieść. W Europie trąbi się głównie wtedy, kiedy coś niedobrego może się stać, jakiś wypadek czy inna kolizja. W Wietnamie trąbi się, żeby zaznaczyć swoją obecność, dać znać komuś innego, że się zbliżam. Jakkolwiek potrafię zrozuzmieć sens tego działania, to tak mnie to czasami wkurza, że szok! Szczególnie, kiedy trąbią będąc dosłownie metr za mną, wtedy przez jakąś sekundę czekam na BOOOM! Na szczęście nigdy nic się nie stało, ale tętno skacze mi dość często.


Miejsce 1!  

                 Ta cecha Wietnamczyków przyprawia mnie o chęć zabijania:) A chodzi mi o brak profesjonalizmu. Strasznie nie lubię tego, że zazwyczaj w miejscach, które tego wymagają, nie pracują osoby wykwalifikowane, tylko chyba jacyś ludzie "z łapanki". Tak więc bardzo trudno dokupić jakieś akcesoria, które będą kompatybilne z moim laptopem. Bo koleś za ladą zrobi wszystko, żeby wcisnąć jakiś bubel. I mimo, że pytam 100 razy czy jest pewien, że to będzie działać z laptopem Toshiba, to i tak koleś powie tak, a potem się okażę, że z Toshibą, to to jednak nie działa. Na szczęście jak widzą poddenerwowanego Białego, to wolą zejść z drogi i oddać kasę niż wdawać się w jakiekolwiek dyskusje. 
                To tylko jeden przykład, ale uwierzcie, że tego typu akcje to tutaj norma. Trzeba bardzo uważać, co się kupuję, bo ostatnia osoba jakiej można zaufać, to koleś zza lady. A jak już się coś znajdzie i ma pewność, że to zadziała, to to tylko połowa sukcesu, bo albo koleś nie umie obsłużyć terminala do kart płatniczych albo system nie czyta kodu kreskowego itd. itd. Dobrze, że jestem z natury spokojnym człowiekiem, bo miałbym już na koncie paru takich "kolesi".
                

                    Ażeby zmienić troszkę ton wypowiedzi mej powiem, że jestem bardzo zadowolony będąc tutaj, a te kilka sytuacji, póki nie zdarzają się często, nie są w stanie wpłynąć na mój pozytywny obraz Wietnamu i Wietnamczyka, czy Wietnamki:)

                     Poniżej kilka zdjęć z Hanoi:)

















2 komentarze: