piątek, 13 lipca 2012

Z cylku " You must be kidding me"

                Naprawdę ciekawym doświadczeniem jest robienie zakupów w supermarkecie, gdzie ani słowa po angielsku, ani w żadnym innym zrozumiałym języku. Tak, więc wszystko kupuje się na tzw. "czuja". 
             To mi wygląda na proszek do białego? Biorę! To mi wygląda na chipsy paprykowe? Biorę! I tak ze wszystkim, czasami się trafi, czasami nie, różnie to bywa, ale generalnie da radę!
             Spytać też nie ma kogo, bo angielszczyzna, to tak jak u nas chińszczyzna. Wszyscy patrzą z ciekawości "co to za jeden?". ale pomocy znikąd!
                Dzisiaj na ten przykład miałem zadanie bojowe pt. zakup myszy laserowej do laptopa. Udało się! O to ona:



               No i teraz każdy myśli "Wow, wielkie wydarzenie myszke se kupił!?!"
               
               Dla wyjaśnienia tył powyższego opakowania:


              Daję słowo, myślałem, że się przewrócę z wrażenia!:D

4 komentarze:

  1. Haha.. a to już niezły wyczyn znaleźć w Azji elektronikę z polską instrukcją :D
    Aż mi głupio, że się ostatnio ekscytowałam, że kupiłam w Holandii plastikową miskę wyprodukowaną w Polsce

    OdpowiedzUsuń
  2. po lewej stronie była jeszcze instrukcja po hiszpańsku:D
    coś mi się wydaje, że ta partia towaru trafiła tu przez przypadek,

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :)! Hi hi :), a zorientowałeś się przed kupnem, czy po? ;)
    ps. usuń proszę weryfikację obrazkową w komentarzach, bardzo utrudnia dodawanie tychże.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z przyzwyczajenia obróciłem pudełko licząc, nie wiem, na co,
    a tu taka bomba!

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń