wtorek, 17 lipca 2012

W wietnamskiej zagrodzie

               Ostatnio dokonałem kilku "makabrycznych" odkryć. Makabrycznych z punktu widzenia Europejczyka, bo przecież Azjata nawet nie oderwałby wzroku od swojego najnowszego IPad`a, żeby to zobaczyć. Można powidzieć " co kontynent, to obyczaj".
           Tak, więc była niedziela, a w niedzielę różne rzeczy przychodzą do głowy! Mi przyszło, żeby zagłębić się w miasto jak nigdy dotąd. Tak wyszło! Tymczasem wyszedłem, żeby po prostu coś zjeść:)
             Moje pierwsze zdziwienie nadeszło, kiedy zobaczyłem w oddali sklep wypełniony od podłogi po sufit wielkimi słojami. Na początku nie wiedziałem co jest w środku, ale ciekawość została obudzona, więc ruszyłem zobaczyć to z bliska. O to, co między innymi zobaczyłem:



               
               Słojów tego typu było tam chyba z 200, każdy z innym zwierzęciem albo jego częścią. Dziwne! Naprawdę nie potrafię powiedzieć czy to był sklep z pomocami naukowymi dla szkół czy jednak coś w stylu "marynowane płuca "- doskonały dodatek do kotleta! Zdjęć więcej nie mam, bo Pani sprzedawczyni mnie pogoniła.
                Po wizycie w takim miejscu byłem już trochę skołowany, jednak to nie koniec emocji. Do tej pory tak otwarcie pisałem o tym, że zjedzenie psa to dla mnie nie problem! Pewnie to prawda, pod warunkiem, że otrzymałbym trochę mięsa na talerzu z dodatkami i mógłbym się oszukać, że to kurczak. Raz, dwa i po krzyku!
               Jednak natrafiłem na miejsce, które troszkę wpłynęło na moją otwartość na kulinarne przeżycia ze szczekaniem w tle. Ulica była wypełniona grillami z piekącymi się "pupilami" oraz rzeźnikami, gdzie można było sobie zakupić najlepszą część.


  
                Wiem, że zdjęcia trochę drastyczne, ale to szczera prawda, więc cóż zrobić! 
                Oczywiście nie zrobiło to na mnie takiego wrażenia, żebym nie mógł spać po nocach. Jednak wygląda to trochę przerażająco! Raczej nie pojawię się więcej w tej okolicy!
                
           

11 komentarzy:

  1. mniam mniam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w ciężkim szoku!! Niby co kraj to obyczaj, ale chyba pewne różnice kulturowe są nie do przeskoczenia! Nigdy, naprawdę nigdy, nie będę sobie żartował z jedzenia psa!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamiast hot doga mamy head doga.Ciekawe czy mają opcje na wynos i na miejscu zjedzenie takiego rarytasu na miejscu musi ciekawie wyglądać już nie mówiąc o smaku.To się nazywa orientalne żarcie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh wolę nie wiedzieć, co oni tam dokładnie robią z tymi głowami i z resztą. Niezapomniany widok w każdym razie!

      Usuń
  4. No i wreszcie jakiś konkret!Czekam na opis wrażeń kulinarnych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tym, co widziałem, a widziałem więcej niż na zdjęciach, to nie wiem czy wciąż jestem taki odważny!

      Myślę sobie, że jak blog będzie miał 50 obserwatorów to się skuszę:D

      Usuń
  5. Silasne to zdjecie. Mnie szokuje juz teraz umiarkowanie ale wciaz nie wyobrazam sobie aby swiadomie zjesc mieso psa.
    I naprawde wystarczy ci aby blogasek byl sledzony przez 50 osob aby zmienic przekoaniania?
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniej byłem bardzo otwarty na różne wyzwania, ale powyższe obrazy dość mocno mnie ostudziły w temacie psa.

      pozdr

      Usuń
  6. Przepraszam ale twoje zdjęcie szokuje mnie, chociaż jestem Wietnamką :D Urodziłam i mieszkałam w Wietnamie więcej niż 12lat ale takiej rzeczy nigdy nie widziałam. No wiem że Wietnamczycy jedzą psa ( nie wszyscy np.ja i moje rodzice :D ) ale tak wygląda to chyba dziękuję :( Koszmarnie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem, że to szokujące. Jednocześnie mogę obiecać, że zdjęcie jest prawdziwe.

      Wiem, że wielu Wietnamczyków nie toleruje tego, ale też sporo moich znajomych uwielbia mięso z psa.

      pozdrawiam
      Radek

      Usuń