poniedziałek, 9 września 2013

Xiamen- mało chińskie miasto


                       Kolejny dzień zmagań z nowym, dla mnie, miejscem na chińskiej ziemi. Szarych miejsc na mapie jeszcze bardzo dużo. Powoli jednak pojawiają się też miejsca odkryte. Krok po kroku, za jakieś szesnaście lat bedę znał wyspę Xiamen jak własną kieszeń:)

                       Nie jest to dla mnie nic nowego. Nauczony doświadczeniem, wiem, że zawsze płaci się tzw. "frycowe" w miesjcu, którego się nie zna. Trochę czasu mija zanim człowiek się ogarnie w tej ciemni. Jak już oczy się przyzwyczają, to robi się elegancko. Na szczęscie na brak wolnego czasu, przynajmniej do poniedziałku, nie narzekam, więc mam czas, żeby to i owo pooglądać.
                       Dzisiaj znalazłem wzmiankę o pewnym zacnym deptaku, oczywiście poświęconemu dla potrzeb usług i handlu. Opis i opinie turystów bardzo pochlebne. Całość znajduje się na południu wyspy, w dystrykcie Siming. Niedaleko głównego Campusu Uniwersytetu. Spodziewałem się raczej czegoś w chińskim stylu tzn. mnóstwa kolorowych straganów z różnymi cudami, przekąsek na wyciągnięcie ręki itd. 
                     




                  W praniu wyszło trochę inaczej. Xiamen to nie takie zwykłe chińskie miasto. Toż to kurort! Jak się porówna nasze np. Międzyzdroje z innym miastem o podobnej populacji, to różnice będą widoczne raczej na pierwszy rzut oka.
                      Generalnie cała okolica wygląda jak centrum handlowe w stylu "outdoor". Jak dla mnie mało ciekawe, choć dostrzegam potencjał na obfite nocne życie:)
                      Gdzieśtam po drodze udało mi się też wcisnąć nosa w mniej "reprezentacyjne" zakamarki, co by nie było tak zupełnie nudnawo. Może też być tak, że kogoś interesują centra handlowe. W takim wypadku polecam gorąco.
                        Miejsce wygląda na puste, ale to dlatego, że byłem tam raczej wczesnym popołudniem. Ludzie pracują, turyści chowają się przed słońcem. Odkąd jestem tutaj, a będzie już z 5 dni:) nie było ani chwili wytchnienia od upału. Nic tylko błękit nieba. Kiedyś narzekałem, że w Chinach nie można zobaczyć nieba. To teraz mam kiedy tylko zapragnę.




















                      Tak na koniec dowód na to, że to jednak wciąż Chiny. Na pierwszym zdjęciu wiele osób fizycznych narodowości chińskiej, a na drugim chiński standard, czyli suszenie gaci na płocie, tak żeby każdy mógł zobaczyć czy aby dobrze wykrochmalone:)









Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka podobnych:
Xiamen- pierwsze wrażenia
Druga strona majówki- Ludzie!!!
Nowa rzeczywistość
Znany i lubiany



1 komentarz: