niedziela, 22 września 2013

Pierwszy tydzień na Campusie

                      
              Wczoraj minął tydzień odkąd przeprowadziłem się do akademika. Przy okazji oficjalnie zostałem studentem. Muszę przyznać, że nie był to łatwy tydzień. Teraz wychodzimy na prostą, więc emocje opadają, a mogę się założyć, że każdemu z moich kolegów studentów języka chińskiego, co najmniej raz przeszła przez głowę myśl, żeby albo rzucić to w cholerę albo przynajmniej "kill them all" za to jak słabe było wszystko ze strony organizacyjnej.
                       Ale po kolei:

                      Pierwszego dnia, czyli w sobotę 14-go września każdy musiał przejść przez proces rejestracji. Spodziewałem się, że będzie sporo osób, że trzeba będzie odstać swoje w kolejce itd. Przypuszczałem, że potrwa to maks 2 godziny. Myliłem się i to bardzo.
                      W sumie trzeba było zaliczyć ok. 6 czy 7 stanowisk. Do każdego stało się w tak samo długiej kolejce, bo niby wszystko miało swoją określoną kolejność. Przy każdej z nich trzeba było wypełnić kwestionariusz. Cała impreza zajeła mi ok. 6 godzin. Dobrze, że chociaż mieliśmy do dyspozycji wodę.




                    Potem kolej na akademik. Na pierwszy rzut oka poszło gładko. Dostałem klucze, znalazłem budynek, poprosiłem chińskich wolontariuszy o pomoc, żeby mieć pewność, że wnoszę swoją 25 kilową walizkę w odpowiednie miejsce. Po jakichś trzech godzinach "pukanie do drzwi". Otwieram a tam ta sama osoba, która pomogła mi znaleźć pokój. Mówi, że jednak to nie ten pokój, że muszę się przenieść natychmiast, bo cośtam. Temperatura pod kopułą sięgneła zenitu. Zaczęła przepraszać, że nie wiedziała itd itp. Szczerze mówią to miałem jej tłumaczenia głeboko w .....
                           Chyba się trochę wystraszyła, mimo to, że nic nie powiedziałem, ale i tak mój wzrok powiedział wszystko.


                      Kolejne dni upłynęly w podobnym stylu. Okazało się, że do stołówki mamy 20 minut z buta, tak samo do jedynego supermarketu. Internetu w akademikach też nie ma dopóki się nie podpisze umowy z dostawcą. Zasięgu też czasami nie ma, nie mówiąc a internecie mobilnym.
                      Zadupie jak się patrzy. Na szczęście otworzyli świerzą stołówkę, tylko 5 min spaceru. Internet też już mam, ale po tygodniu oczekiwania na jakiegoś wyimaginowanego serwismena, na którego i tak się nie doczekałem. Działa, bo gdzieś przypadkiem usłyszałem co trzeba zrobić. Przynajmniej jest całkiem szybki.
                      Od października ma być zasięg i wi-fi za darmo.
                      Do przemieszczania się po campusie zakupiłem rower.

                      Sytuacja życiowa powoli wraca do normy. Za chwilę rozpoczynamy zajęcia. Co chwila poznaje się jakichś nowych ludzi. Podsumowując zapowiada się całkiem ciekawie.
                      Chińczykom za organizację stawiam pałe na pół dziennika:)

6 komentarzy:

  1. Tak z ciekawości: ile osób zostało przyjętych na roku?
    Daria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że około 100 osób,

      pozdr

      Usuń
    2. Jezeli jestes zainteresowany/ana (Anonimowy) to aplikuj o stypendia. Jest ich mnostwo i nie treba byc orlem aby je dostac. Wiem z wlasnego dosiwadczenia oraz znam wiele osob ktore nie sa zbyt inteligentne a je dostaly.

      Usuń
    3. taak napewno spróbuję przy najbliżeszej okazji:)

      pozdr

      Usuń
  2. czekam na kolejne relacje uczelniano- przygodowe ;-)

    OdpowiedzUsuń