wtorek, 9 września 2014

Dalian i zaślubiny z morzem...

                     Dzisiaj wreszcie udało się zobaczyć wielką wodę, która oblewa Dalian z trzech stron. Jakby kto pytał, ta woda to Morze Żółte. Jakby ktoś dalej pytał, to woda nie jest żółta, jest w miarę normalna, jak na wodę:D Także wizualne zaślubiny mam już za sobą. Teraz zobaczymy ile wody w Jangcy upłynie zanim dojdzie do konsumpcji. W Xiamen zajęło mi to prawie rok. Dla niewtajemniczonych dodam, że chodzi o kąpiel w morzu:D
                      Woda wodą, różnica jest taka, że tutaj spogląda się na nią z wysokich klifów. Do plaży trzeba zejść w dół. Te, które dzisiaj widziałem był rzeczywiście dość wąskie i kamieniste. Za to promenada wzdłuż wybrzeża jest naprawdę malownicza, z resztą będzie widać na zdjęciach:)
                     Miejsce, to nazywa się 老虎滩( laohutan), czyli plażą tygrysa. Tygrysy jakieś tam były, plaża też, więc wszystko się zgadza:) Jest tam też Park Oceaniczy, w którym, podobno, można zobaczyć cuda na kiju, jednak dzisiaj nie było okazji, gdyż dotarliśmy za późno.
                     Wygląda na to, że wcześniej nie wyjaśniłem, gdzie ja właściwie jestem w danej chwili. Także, przeniosłem się na północ Chin do miasta Dalian w prowincji Liaoning.


                       Dwa kółeczka poniżej do Guangzhou i Xiamen. Teraz jestem ok. 2000 km na północ od Xiamen na półwyspie Liaodong nad Morzem Żółtym. Zaraz na przeciwko obie Koree:)

                       Wracamy do Dalian i do fotorelacji z dzisiejszego dnia:)



                      Poniżej zapowiadane tygrysy.







                     Dość dziwne miejsce. Niby to kościół katolicki...


                        Autobus już trochę mniej katolicki...



                        a napis nad wejściem sugerujący, że to dom weselny miesza mi w głowie zupełnie. Nie wiem czy, to rzeczywiście ma coś wspólnego z katolicyzmem, czy po prostu jest dobra miejscówka dla bogatych Chińczyków, żeby się pobrać w klimacie jakby zachodnim. Pytania bez odpowiedzi...




                      Pojawił się też klimat holenderski.







Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka innych dotyczących pierwszych dni w Wietnamie:
Wietnam czy Kalifornia?
Skutery sensem istnienia
Dniem czy Nocą

2 komentarze:

  1. Ale czyste powietrze... Na razie - ładnie, jakby mniej Chińczyków na m2 wypadało, no i tak... domowo

    OdpowiedzUsuń
  2. Połaziłem,dzięki Mapom Google. Oj będziesz miał o czym pisać i fotografować :)

    OdpowiedzUsuń