niedziela, 11 stycznia 2015

Harbin, czyli chińska, daleka Północ cz. 1

                        Jeszcze rok temu kompletując aplikację na stypendium zastanawiałem się, czy aby nie pojechać do Harbinu. Ciągnęło mnie na Północ, a bardziej na północ niż do Harbinu już się nie da. Poza tym uczą tam j. polskiego, więc pomyślałem, że może być ciekawie:) Cały zapał jednak minął w momencie sprawdzenia rocznych średnich temeperatur. Nie noo bez przesady, pomyślałem, aż tak na północ chyba jednak mnie nie ciągnie...
                        W końcu zlądowałem w Dalian. Też na pólnocy, ale zimniej niż -5C to przyjemność sporadyczna. W Harbinie cieplej niż -10C w ciągu dnia, to przejemność jeszcze bardziej rzadka. Tak też było podczas mojego pobytu. W najcieplejszym momencie dnia około -15C, potem im dalej w las tym zimniej.
                        Z drugiej strony miasto bardzo ładne i szczególnie zimą pełne atrakcji. Lodowe rzeźby na każdym kroku, skuta lodem rzeka no i ten naj, naj, naj, Międzynarodowy Festiwal Rzeźb Lodowych. Bardzo fajne miejsce na kilkudniowy wypad.
                       Mimo tego zimna Harbin, to miasto tetniące życiem. Wszędzie pełno ludzi( jak to w Chinach), bardzo ładnie oświetlone- robi wrażenie bardziej europejskiego miasta. Nic dziwnego, bo miasto w przeszłości znajdowało się w różnych rękach. Najbardziej widać wpływ rosyjski, znaki z nazwami ulic są rownież po rosyjsku, sklepy, restauracje, na ulicach też słychać sporo rosyjskiego. Spotkałem też trzy Polki, ale były bardziej zajęte zwiedzaniem, więc nic więcej nie wiem:)
                       Po mieszkańcach zupełnie nie widać, że jest zima. Czapki, rękawiczki, grube płaszcze to rzadki widok. Goła szyja, rozpięta kurtka to zimowy szyk mody Harbińczyków.
Z drugiej strony łatwo rozpoznać turystę, bo Ci opatuleni od stóp po głowę jak tylko się da. Mam jednak nieodparte wrażenie, że Chińczycy mają inną wrażliwość na zimno czy gorąco! Ulubioną przekąską na ulicy wydają się być lody. Największe kolejki stoją nie po kubek gorącej herbaty, a właśnie po lody. Ja osobiście padłbym martwym gdyby ktoś wtedy kazał mi zjeść loda:)
                      Ja już wspomniałem rzekę skuło lodem. Od dwóch miesięcy temperatura nawet nie prubuje minąć zera, więc jest zupełnie bepiecznie. Zaraz przy brzegu otwarto park rozrywki. Można się pobawić jak za starych, dobrych lat.









                            Wieczorem z kolei warto sobie pospacerować reprezentacyjną aleją, zwaną ZhongYangDaJie. Tam wrażenia już zupełnie europejskie. Coś pomiędzy Krupówkami, a Nowym Światem. Na szczęście jest to deptak, więc można zapomnieć o samochodach. Sporo różnego rodzaju rzeźb lodowych, centrów handlowych, sklepików i tego typu turystycznych atrakcji.













                         Na dzisiaj to tyle. Wkrótce więcej....




Spodobał Ci się ten post???


Oto kilka innych, dotyczących HaLongBay w Wietnamie:
Zatoka Halong
Zatoka Halong 2.0
Zatoka Halong 3.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz