sobota, 23 czerwca 2012

Niespodziewane orzeźwienie

                 Wiele rozpisywałem się już na temat pogody. Że za gorąco, że wilgotno i takie tam różnego rodzaju narzekania. Nie chcę tego odwoływać, bo to prawda! Z drugiej strony jednak "idzie się przyzwyczaić" i nawet skołowany organizm Polaka przyzwyczajonego do rozpiętości temperatur między -20 a +25 może jako tako przestawić się na inne tory i znieść( podkreślam jako tako!) 35 i więcej stopni nie zalewając człowieka potem tak, że aż oczy szczypią:)
                 Drugim elementem pogody, który bywa dość problematyczny, jest niespodziewany deszczyk. Oczywiście ów deszczyk, jak już się zdarzy, nie jest takim ot sobie deszczykiem, a raczej ulewą "na bogato". Po takich ulewach zazwyczaj jakaś część miasta jest zalana. Jeden z moich kolegów po większym deszczu, żeby dojść do domu musi przedzierać się po kolana w wodzie! Po kilku godzinach wszystko wraca do normy, czyli póki znowu nie napada.
                  Wietnamczycy nabyli niesamowitą umiejętność nakładania peleryny, czasem nawet bez zatrzymywania skutera, w 3 sekundy. Wiadomo " potrzeba matką wynalazku".  I nagle pod jedną pelerynką chowa się skuter i wszyscy pasażerowie:)             

   
                  Szczerze mówiąc i tak spodziewałem się czegoś gorszego. Widziałem sporo filmów dokumentalnych i naprawdę byłem przygotowany na najgorsze:)

             
               Chciałem o tym napisać, bo oczywiście kilka razy wracałem już do domu przemoczony do suchej nitki. Przed wyjściem z domu spoglądałem w niebo, moje doświadczenie podpowiadało, że nie ma się czego bać, więc wychodziłem. A tu po paru minutach niespodzianka. Ale za to po deszczu przez chwilę jest dość rześko.
                Poniżej Hanoi w deszczu. Chciałem przeczekać ulewę, ale po 10 minutach stwierdziłem, że lepiej nie czekać. I dobrze, bo padało 3 godziny.
                                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz