wtorek, 19 czerwca 2012

Podsumowanie miesiąca

                 Dokładnie dzisiaj mija dokładnie miesiąc pobytu mego na obczyźnie. Nie odczuwam jakiejś szczególnej tęsknoty za Polską. Może to po prostu za krótko, z drugiej strony nie ma się czym podniecać, ani ja pierwszy, ani ostatni.
                 Do tej pory oceniam dużą większość elementów "krajobrazu" pozytywnie. To, co mnie najbardziej męczy to na pewno pogoda, a dokładniej temperatura. Zastanawiam się dlaczego fitness centra są tutaj wyposażone w sauny? Przecież wystarczy wyjść na zewnątrz!
Z tego, co wiem upalne lato jeszcze przede mną, więc czekam jak na mecze naszych "orłów".
                 Trochę żałuję, że w takim momencie nie byłem w kraju, że nie mogłem zobaczyć jak wygląda Euro "od kuchni", że nie mogłem poczuć atmosfery. Ale plusem jest to, że też nie poczułem atmosfery rozczarowania. Założę się, że i tak wszyscy są w miarę zadowoleni, bo Ruscy też odpadli:) Mecze oglądałem w środku nocy, więc nawet piwa mi się nie chciało pić. Ot całe moje EURO!
                Jedną rzeczą, za którą tęsknię ( prócz naszego chleba i wszystkiego co zdarza nam się nań położyć) są truskawki. Teraz w Polsce chyba najlepszy truskawkowy sezon. Tu z kolei truskawki rosną zimą, czyli pewnie się doczekam. Co prawda na miejscu mam mnóstwo różnych, naprawdę wspaniałych owoców, których w większości nie potrafię nazwać( wyjątek to liczi), ale jednak truskawka to truskawka. Chciałbym zobaczyć miny Wietnamczyków kiedy "rozmemłanymi" truskawkami polewam RYŻ:D Oby mnie tylko nie deportowali za taką profanację!
                  Na szczęście w tej całej "tęsknocie" za ojczyzną udało mi się znaleźć, coś dzięki czemu wiem, że nie jestem sam w Wietnamie!
                
                  Ludzie w Wietnamie prezentują bardzo tradycyjne spojrzenie na rodzinę, sprawy damsko-  męskie itd. Większość osób w moim wieku jest już po ślubie. A jak po ślubie, to zaczyna się prokreacja. Bardzo dużo wszędzie kobiet w ciąży. Nie to co u nas, gdzie spotkanie kobiety "obdarzonej cudem płodności" jest cudem samym w sobie. Jak wiadomo "podwójne cudy: zdarzają się rzadziej.:)
                        Piszę o tym, dlatego że generalnie myślałem, że "te" sprawy to tutaj temat największego tabu, a tu jednak się zdziwiłem lekko, podczas wizyty w skansenie.

         Całkiem zacne rzeźby w tym konserwatywno- tradycyjnym świecie:) Jeszcze lepsze miny wietnamskich turystów, najczęściej par:) Zdjęć niestety brak:(
                  Co ciekawe, niby to skansen, a z tego, co się dowiedziałem poza miastami ludzie wciąż tak żyją, więc jak można to nazwać skansenem?!




                 Większość domów na wsi robi się z drewna i nie dba się o to, żeby przetrwały 100 lat. I tak wcześniej przyjdzie powódź i trzeba będzie budować od nowa. Więc konstrukcje nie są najmocniejsze, ale za to łatwe do postawienia. Taka filozofia! 
                  Wyjściem do tegoż "skansenu" właściwie zamknąłem pierwszy miesiąc. Mam nadzieję, że kolejne będą równie, a nawet bardziej ciekawe!

2 komentarze:

  1. Jak piekna skrzynia i naczynia!
    Wiecej takich fot!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Jeśli chodzi o hanojskie muzeum etnograficzne, to najciekawsze jest to, że to nie jest skansen w takim potocznym rozumieniu tego słowa. Budynki, jakie można tam zobaczyć, nie są, bynajmniej, zabytkowe. Wystarczy przejechać się po wioskach na północy Wietnamu, żeby przekonać się, że chatki na palach to wciąż codzienność.

    OdpowiedzUsuń