Muszę przyznać, że bardzo lubię kuchnię chińską. Po kilku miesiącach "na ryżu" można się przyzwyczaić i praktycznie nie spędzam już bezsennych nocy na myśleniu o polskim jedzeniu:) Tym bardziej, że po tych kilku miesiącach zacząłem dostrzegać i odnajdywać różne chińskie smakołyki, które swoją formą i treścią przypominają to, co czasami można znaleźć na polskim stole. Być może moja wyobraźnia płata mi figla albo po prostu jestem dość elastyczny. W każdym razie w mojej głowie funkcjonują już stwierdzenia typu " idę na spaghetti, kebab, pierogi, parzuchy". Może się to wydać głupie, ale tak jest. Jakoś trzeba sobie umilać życie na obczyżnie...
1. Bao zi vel parzuchy
Idealna rzecz na śniadanie. Właściwie tylko na śniadanie, bo tylko wtedy można dostać je świeże i jeszcze ciepłe. Rodzajów jest bez liku. Są też takie jak u nas, czyli bez nadzienia- można popić jogurtem, mlekiem czy czymkolwiek innym w zależności od gustu. Ponadto na słodko np. masą jajeczną( smakuje trochę jak budyń waniliowy). Inne są także z mięsem. Co kto lubi, w nawet najmniejszym punkcie jest zawsze kilkanaście rodzajów.
Cena to ok. 1 yuana za sztukę.
Ja zawsze wybieram te na słodko...
2. Spaghetti
Spaghetti to to oczywiśćie nie jest, ale jest makaron, mięso, sos, więc generalnie wszystko się zgadza. Co najbardziej mi się podoba dodaje się do tego orzeszki ziemne. Nadają one zupełnie niepowtarzalnego smaku.
Tego typu dania można znaleźć w miejscach prowadzonych przez przybyszów z prowincji Hubei. Cena to ok. 5-6 yuanów.
3. Kebab
Zaznaczam, że to dośc luźne porównanie. Są to dwa najprostsze placki( stawiam, że z mąki, wody i soli) z nadzieniem mięsno-rybnym pomiędzy nimi. Niestety nie umiem dopytać, co konkretnie znajduje się w środku, ale może lepiej nie wiedzieć)
Dodałbym do tego jeszcze sosu czosnkowego byłoby malina:)
Cena to 7 juanów za sztukę.
4. Jiao zi vel pierogi
Pierogi na szczęście są tak międzynarodowym wynalazkiem, że można je znaleźć w różnych formach chyba w każdej kulturze. Te chińskie są dośc malutkie, za to wyglądają prawie jak dzieło sztuki. Nadzienie jest zazwyczaj mięsno- warzywne. Do każdej porcji dodaje się sos z orzeszków ziemnych- coś jakby rozstopione masło orzechowe.
W naszej kuchni nie wykorzystujemy w takim stopniu orzeszków ziemnych, a szkoda. Raz miałem przyjemność jeść ryż tylko i wyłącznie z orzeszkami. Całkiem w porządku:)
W takiej, nazwijmy to pierogarni można podziwiać proces produkcji. Jest to najlżejsza praca przy knajpie, a może też chodzi o samą umiejętność, więc lepieniem zajmują się seniorzy. Na oko oboje po osiemdziesiąt pare lat.
Kiedyś pisałem już o tego typu wynalazkach(tortillach, pierogach)- Na chińskim bazarze.
Ostatnio udało mi się znaleźć, zupełnie do przyjęcia, kanapki. Generalnie zakup kanapki z serem, wędliną czy jajkiem nie jest problemem. Problem jest inny, mianowicie, Chińczycy do wielu rzeczy dodają czegoś słodkiego. Proszę sobie więc wyobraźić normalną kanapkę z jakąś słodką masą między serem a jakiem. Obrzydza mnie na samą myśl.
Parę dni temu odkryłem piekarnię, w której serwują normalne kanapki, normalne znaczy nie są słodkie i nie mdli mnie na samą myśl o nich....
Spodobał Ci się ten artykuł???
Spodobał Ci się ten artykuł???
Oto kilka innych dotyczących kuchni chińskiej:
Krótka wizyta w Syczuanie
Nowa rzeczywistość
W chińskim supermarkecie
Jakie pyszności !
OdpowiedzUsuńProszę wejdź na moejgo bloga podroze-to-co-kocham.blogspot.com
I zostań obserwatorem :)
moja corka od razu rozpoznala pierogi, ma 5 lat :)
OdpowiedzUsuńNoo, to znaczy, że rzeczywiście są to pierogi:)
Usuńpozdrawiam
Te pierwsze "pierożki" Bao Zi, gotowane na parze oryginalnie przyszły do Chin z Mongolii. Tak, tak to najprawdziwsza prawda. W Mongolii oryginalnie się je je z baraniną, a na Gobi z mięsem wielbłądzim. Bardzo je lubię i nazywają się Buudz. Dlatego chińska nazwa to Bao Zi. Podczas swoich pobytów zajadałam się nimi, że wszyscy dobrze wiedzieli jak bardzo lubię mongolską i chińską kuchnię. Nie wiedziałam tylko, że w Chinach robi się ich inne wersje, a tym bardziej o wersji na słodko nie wiedziałam. Osobiście takich bym nie zjadła, bo nie lubię niczego na słodko, ale z mięskiem czy warzywami bardzo chętnie. Ja tylko tęskniłam za ogórkami kiszonymi, bo wszystko inne można było dostać.
OdpowiedzUsuńMi z kolei te mięsne jakoś nie pasują na śniadanie, dlatego z reguły jem te słodkie.
UsuńDzięki za tak pomocny komentarz:)
pozdrawiam
Nie za ma co. :) Przyjemność była po mojej stronie. A nawiasem mówiąc, przez te wspomnienia postanowiłam dodać u siebie w końcu wpis na temat kuchni mongolskiej. Powinien pojawić się w ciągu kilku dni. Zatem zapraszam :)
UsuńMmm... aż mi ślinka cieknie na myśl o tych pierożkach. A te gotowane na parze bardzo mi przypominają Bapao, dostępne w Holandii (głównie w budkach z wietnamskim jedzeniem). Pychota, uwielbiam z kurczakiem curry inside :D
OdpowiedzUsuńNo jak to wietnamskie jedzenie, to pewnie niewiele różni się od tego co mam pod domem:)
Usuńpozdrawiam
Uwielbiam kebaby i jadłem je już w dosyć dużej ilości miejsc na całym świecie, ale ten wyrób kebabopodobny jednak niezbyt mnie zachęca:) Świetnie natomiast wyglądają ostatnie pierożki:D
OdpowiedzUsuńDlatego napisałem, że to dość luźne porównanie:D
Usuńsmakowo też nie jest wybitne, ale jakaś tam imitacja to jest.
pozdrawiam
A ja raz znalazłam "prawie-kebab" w Chinach :) Słona bułka, trochę zieleniny, mięso w kurczka (dlatego prawie) i wszystko na ostro - nawet sosu nie brakowało ;) Super smaczne było ku mojemu zdziwieniu...
OdpowiedzUsuńAch, Baozi uwielbiam!
Pozdrawiam :)