Drugi dzień był dużo ciekawszy, choćby pod tym względem, że nie odwiedziliśmy kolejnego, oszałamiającego muzeum:)
Najważniejszym punktem dnia była dla mnie pustynia. To zawsze bardzo ciekawe miejsce, mimo że to "tylko" kupa piachu:) Po tym jak wyjechaliśmy z miasta roślinności było coraz mniej, piachu za to więcej, ludzi i śladów ich bytności również coraz mniej.
Po wyjściu z autobusu mogliśmy pochodzić sobie po okolicznych, urokliwych pagórkach, skałkach itd. Niestety po ok. 20 minutach zerwał się wiatr. Burza piaskowa skutecznie przegoniła nas z powrotem do autobusu. Z resztą to też ciekawe doświadczenie- wiało tak mocno i sypało piachem równocześnie, że nie można było otworzyć oczu. Do tego piasek fruwał z taką prędkością, że odsłonięte części ciała przeżywały trudne czasy:)
No cóż potencjał był na dużo więcej, jednak przegraliśmy z pogodą. Po kilkunastu minutach znów było znośnie, ale zmierzaliśmy już do "stadniny"( jeśli tak można to nazwać:) wielbłądów. Wiadomka, jak jest pustynia to muszą być wielbłądy, jeśli nie ma wielbładów, to co to za pustynia???
Rano pierwszym miejsce, które odwiedziliśmy był park miejski w ChiFeng. Generalnie zachwytu nie wzbudził, ale naprawdę wszyscy byli zadowoleni, że można sobie po prostu leniwie pochodzić, w przeciwieństwie do zwiadzania na wyrobienie tzw. normy, czyli nieważne jak i co, ale trzeba zobaczyć wszystko w okolicy. Ja osobiście nie cierpię zwiedzania "na normę". Żeby poczuć miejsce trzeba sobie pozwolić na powoooolne, leniwe odczuwanie tego miejsce.
Wiełbłady były niestety epilogiem wycieczki szkolnej. Nie był to koniec majówki, ale o tym już w koleknym poście...
Spodobał Ci się ten artykuł???
Oto kilka innych o podobnej tematyce:
Harbin, czyli chińska, daleka Północ cz. 1
Harbin, czyli chińska, daleka Północ cz. 2
Harbin cz.3, czyli Festiwal Rzeźb Lodowych
Bardzo inspirujacy blog. Planujemy wyprawe do Chin z mezem i takie posty pomagaja nam ukladac plan i inaczej pojrzec na przewodnikowe rzeczy :) Pozdrawiamy! Kasia i Adrian
OdpowiedzUsuń:)
Usuńpozdrawiam
Zazdroszczę jak cholera :)
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie cierpię zwiedzania "na normę". Żeby poczuć miejsce trzeba sobie pozwolić na powoooolne, leniwe odczuwanie tego miejsce.
OdpowiedzUsuńPopieram w 100%:)
Usuńpozdrawiam