niedziela, 5 maja 2013

Hainan i "unikalne" lasy deszczowe

                 Jako, że leżenie na plaży dość szybko staje się lekko nudne, to trzeba poszukać innych atrakcji. Tych, stety lub niestety, nie brakuje. Niestety mam wrażenie, że większość z nich to taka ściema przygotowana pod turystów. Niby fajnie, niby przyroda, ale zdaje się, że najbardziej dbają o to, żeby panie mogły sobie zwiedzać w butach na obcasie.
                 Chodzi mi tutaj szczególnie o rzeczy typu "tropikalny raj", "lasy deszczowe" itd. Lasy deszczowe rzeczywiście na Hainanie występują, więc po parku krajobrazowym spodziewałbym się jakiejś dziczy, tak, żeby rzeczywiście poczuć się jak w lesie.
                 Oczywiście, wiem, że takie komercyjne atrakcje są przygotowane dla leniuchów, którym się chodzić nie chce. Jak ma się ochotę na dziką przyrodę to trzeba się gdzieś wgramolić samemu.
                  Po wejściu do takiego parku krajobrazowego podjeżdża klimatyzowany autobus i zabiera zwiedzająych jakieś 500m w górę po dwupasmowej asfaltowej drodze( czy lasy deszczowe nie są pod ochroną?). Wszędzie pełno tabliczek, żeby nie palić papierosów, bo to szkodzi przyrodzie, za którą wszyscy odpowiadamy. Dodam tylko, że autobusy nie były elektryczne, przeciwnie, dymiły, że szok.
                  Na górze jak już się wjedzie do tej dziczy, to też pełno stoisk z pamiątkami, lody, napoje i inne pierdoły. Jakaś taka ta dzicz za bardzo poukładana, więcej na takie parki się nie piszę. Co niesamowite udało nam się wypatrzeć w pewnym momencie sztuczne liście na drzewie. Tak, nie ściemniam, sztuczne liście w lesie deszczowym!!!!!! Jeszcze raz powtórzę- sztuczne, dotykałem- plastikowe konkretnie! To chyba mówi wszystko...
                  Z drugiej strony widoczki były zacne,  więc nie mogę być w 100% niezadowolony:)
                     












                  Miałem też okazję odwiedzić coś w rodzaju skansenu, poświęconemu mniejszościom etnicznym na Hainanie. Zwiedzanie chat z chińskojęzycznym przewodnikiem nie podbiło mojego serca:) Za to ciekawsze były występy, prezentacje zwyczajów itd. Aha no i zjazd tyrolką, ledwo się załapałem limit- 85kg:)
                 Co ciekawe "Chińczycy" ma Heinanie nie do końca wyglądają jak Chińczycy kontynentalni. Bardziej przypominają Indian z Ameryki Południowej. 
               
                         








                  Niesamowite jest jak te chłopaczki potrafią wdrapywać się na palmy. Nie trwa to dłużej niż 3 sekundy. Powód nieistotny, czasami po prostu po kokosa, czasami uciekając przed kobietami polującymi na przyszłych mężów:)










Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka podobnych:
Chińskie zabawy na plaży [+18]
Druga strona majówki- Ludzie!!!
Hainan- chińskie Hawaje
Hong Kong cz. 2
Foshan- Świątynia Przodków
Zatoka Halong 2.0
Muzeum Pozostałości Wojennych w Sajgonie




2 komentarze:

  1. Tamtejsza ludnośc ma naprawdę ładne i orginalne stroje , mi się podobają !
    A jaka tam jest roślinośc , ŁAŁ :)

    OdpowiedzUsuń